sobota, 18 czerwca 2016

Rozdział 11

Delikatny wiatr we włosach, bryza wody i chłodu i niesamowite promienie słoneczne.
Ja i Alice, dwie zacne istoty opalające swe ciała w skwarze tutejszego dnia.
Co może być lepszym relaksem po wyczerpującym dniu? Otóż jedna rzecz: wybranie się na plażę bez obecności towarzyszy w postaci męskiej.
Odkąd tylko rozłożyłyśmy koce spotkałyśmy się z przeciągłym marudzeniem, które było tylko zalążkiem naszych cierpień.
Chłopakom nie spodobał się nasz pomysł na spędzanie czasu pod nadzorem słońca. Rozumiem, że fale to ciekawa alternatywa, ale tego dnia nie miałam na to ochoty.
Kolejny alarm marudzeń włączył się, gdy zaczęłyśmy rozmawiać i przekręcać swoje opalone już ciała na drugą stronę. Ich skwaszone, niezadowolone miny były przedsmakiem tego, co planowali.
Leżałam już drugą godzinę, czując, jak moje ciało ogrzewa się równomiernie, gdy nagle na mojej nodze wylądowały dwie, może trzy krople słonej wody.
Moją pierwszą myślą był deszcz, ale nic nie wskazywało na to, by ta teza była słuszna. Podniosłam więc wzrok ku górze, z niesmakiem i niezadowoleniem stwierdzając, że owa ,,mrzawka" została sztucznie zrobiona przez mojego przyjaciela.
- Nie stój nade mną, bo mi nogi ochlapujesz - powiedziałam z markotną miną. Coś w środku kazało mi uważać, ostrzegało mnie, by uciekać, ale jednak moje leniwe ciało namawiało mnie kojąco ,,Zostań, odpocznij Vanesso".
Oczywiście ciało i serce wygrało z umysłem, do czego przyczyniła się moja rachityczna natura.
- Doprawdy?
Ten zajadliwie ironiczny, a zarazem niewinny ton postawił mnie na nogi, ale moje flegmatyczne, opóźnione reakcje pokazały mi, że już za późno, by uciec.
- Eric, nie rób tego - powiedziałam odsuwając się od bruneta oraz wyciągając dłonie na wprost, ku niemu.
- Uwierz mi, nie będę żałował - dodał z przebiegłym, krzywym uśmieszkiem. O tak. Tego, że nie będzie żałował byłam pewna. Litość nie była w jego stylu.
Kątem oka zerknęłam na przyjaciółkę. Ale ona była pochłonięta rozmową ze swoim chłopakiem.
Wiedziałam, że jest szybszy. Wiedziałam, że nie warto uciekać, bo przed nim nie dam rady. Oczywiste to było, a jednak dałam dyla.
Może przez sześć maksymalnie siedem sekund udało mi się wyjść na prowadzenie. Dopóty nie wpadłam nogą w jakąś dziurę w piasku i nie wywaliłam się na twarz. Dodam jeszcze, że krem z filtrem jest naprawdę dobrym klejem, jakby nie patrzeć.
Usłyszałam jego głośny, szczery śmiech. Opadłam głową w piasek. Głównie z przemęczenia (moja kondycja nie należy do najlepszych), ale wstyd i stracenie godności jakoś też się do tego przyczyniły.
- Może pomóc? - usłyszałam nad sobą. Gdy podniosłam głowę poczułam jak drobinki piasku wylatują z moich włosów, lecąc poprzez rzęsy i opadając na kąciki ust.
Jego dłoń była wyciągnięta w moją stronę. Niechętnie podałam mu ją, ignorując kąśliwe i ,,ciche" uwagi innych, na temat mojego nieszczęsnego wypadku.
- Jesteś mi coś winny - powiedziałam z oburzeniem. Uniósł dłonie w geście obronnym, podczas gdy ja otrzepywałam się z delikatnego, morskiego piasku.
- Proś, o co chcesz - uśmiechnął się do mnie.
- Prosi to się świnia - sarknęłam z gniewną miną. Przyłożył dłonie do ust i udając odchrząknięcie roześmiał się ponownie.
- Zatem słucham - powiedział, unosząc jedną brew ku górze. Spojrzałam w jego rozbawione, zielone tęczówki, tętniące życiem i obserwujące każdy mój niefortunny ruch schańbienia.
Przez myśl przeszedł mi obraz tego, jak uniknął odpowiedzi na pytanie, jakie zadałam mu idąc w te stronę.
Teraz ja uśmiechnęłam się przebiegle, skrzyżowałam dłonie na piersiach i uniosłam brew ku górze. Oraz ku jego niezrozumiałej minie.
- Jesteś mi winny jedną odpowiedź, Eric.
Widziałam, że jego uśmiech niewiele osłabł. Mimo to, nadal grał twardego, również skrzyżował ramiona i podszedł krok bliżej.
- Słucham, Vanesso.
- Czego się najbardziej obawiasz? - ponowiłam pytanie, które zadałam mu w drodze na plaże.
Kolejny krok bliżej i znalazł się jakieś dziesięć centymetrów ode mnie. Zieleń w jego intensywnym spojrzeniu rozpraszała moją uwagę, co zapewne brunet miał na celu. Dokładnie wiedział, jakie działanie miał jego wzrok. Mimo to wytrzymałam spojrzenie i uniosłam dumnie głowę, dając mu znać, że czekam na odpowiedź.
- Tego, co wszyscy.
- Ile ludzi, tyle obaw - dodałam. Wiem, że niektórzy mają podobne lęki, ale nieprawdą jest to, że każdy ma na uwadze to samo.
- Boję się tego, co mnie przeraża, Darkness - powiedział, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
Dobra gra, Ericku.
- Wykorzystujesz swoją błyskotliwość i inteligencje, by ominąć odpowiedź - dodałam.
- Uważasz, że jestem inteligentny? - spytał, robiąc ,,brewki" oraz ukazując dołeczki w policzkach, które zrobiły mu się, gdy ukazał szereg białych zębów.
- Nie zmieniaj tematu, Black.
- Teraz po nazwisku?
- Odpowiedz - zażądałam.
Westchnął głęboko, ale jego wzrok nadal utkwiony był we mnie. Chwile to trwało, gdy wreszcie wysilił się na odpowiedź, którą wykrztusił w sposób tak ujmujący, jakby łaskę mi robił, że uzyskałam tę informacje.
- Osamotnienia.
Wstrząśnięta tym wyznaniem opuściłam dłonie wzdłuż ciała.
- Ty? Osamotnienia? - nie dowierzałam.
- Zawsze negujesz wszystko, co powiedzą Ci przyjaciele? - spytał z nutą rozbawienia.
- Po prostu... To dziwne.
- Dlaczego?
- Bo nigdy nie dajesz nikomu do siebie dojścia. Jesteś tajemniczy, sam nie zważasz na innych, a jak komuś dasz się wreszcie poznać, to cudem, jeśli dana osoba Cię nie polubi.
Po mojej błyskotliwej, aczkolwiek trochę kompromitującej wypowiedzi Eric nie zrobił nic, oprócz posłania mi zwykłego uśmiechu.
- Chodźmy już - powiedział, wskazując na naszych przyjaciół.
Cień uśmiech dopadł mnie, kiedy spojrzałam w kierunku Alice i Jacoba, pochłoniętych w ożywionej konwersacji.
- O, jesteście - powiedziała rozbawiona przyjaciółka.
- Miło, że kiedy widziałaś, iż odchodzę nie z własnej woli, ruszyłaś mi na pomoc - sarknęłam.
- Przepraszam Cię bardzo, Van, ale właśnie z Jacobem rozmawialiśmy na temat książek - zaśmiała się.
- Gdyby to serio było książki, Jacob by z Tobą nie rozmawiał - powiedziałam oburzona. Jacob się zaśmiał.
- Ehh, czego się nie robi dla miłości - powiedział blondyn, po czym razem z Erickiem wybuchnęli śmiechem.
- Tak naprawdę, to uzgadnialiśmy, czy przekazać wam niesamowite wieści - pisnęła Alice i z podniecenia podskoczyła w górę. Okulary zsunęły się z jej policzków i zleciały na koc. Szybko poprawiła je na nosie, a Jacob uścisnął jej dłonie.
- Dobra... Zaczynacie mnie przerażać... Co się dzieje? - spytałam. Alice i Jacob spojrzeli się na siebie, po czym przenieśli wzrok na nas.
- Zaręczyliśmy się! - krzyknęła moja przyjaciółka, pokazując swoją dłoń, na której widniał pierścionek.
Nigdy nie należałam do osób spostrzegawczych, a już kompletnie nie obchodziła mnie cudza biżuteria. Alice musiała to przewidzieć, więc jej nowa błyskotka dopiero teraz rzuciła mi się w oczy.
- Kochani, to wspaniale - powiedziałam, przytulając ich oboje. Eric również złożył im gratulacje.
- Od kiedy? - spytałam.
- Od tego dnia, gdy zostaliście sami w muzeum - powiedział przepraszająco Jacob.
Mimo wszystko nie miałam do nich żalu. Wiadomość, że Twoja najlepsza przyjaciółka i wasz wspólny przyjaciel zaczynają planować wspólne życie, była naprawdę świetna.
- Tak bardzo się cieszę waszym szczęściem - powiedziałam z szerokim i szczerym uśmiechem.
Spojrzałam na Ericka, który spojrzał wymownie na zegarek i w pośpiechu rzucił:
- Muszę się zbierać.
Nawet się z nami nie pożegnał. Szybko zabrał swoje rzeczy i niemalże pobiegł w stronę swojego domu.
Coraz bardziej zaczęło mnie to intrygować.
***
Hej Haj Heloł!
Rozdział z dedykiem dla wiernej czytelniczki i komentatorki bloga - Kasi Turbańskiej.
Wszystkim pozostałym komentatorom oczywiście również z całeeeego serduszka dziękuję <3
Obecnie jestem na etapie ,,polubienia" Jace'a i Clary (wiadomo chyba o kogo chodzi) poleconych przez kochaną przyjaciółkę - Sawcię :*
Nie jestem co do nich do końca przekonana, ale ujdzie :p
Kochani. Jak wiecie koniec roku tuż tuż (mój kochany profil mat-fiz kończy się już w piątek, a ja garściami będę chwytała się wakacji), więc postaram się w wolnych chwilach (wieczornych lub popołudniowych) wziąć laptopa i napisać coś dla was :) Może OS, może kolejny rozdział. Cokolwiek.
Póki wena bierze! :D
Notka jak na razie chyba najdłuższa, ale to po prostu z tych emocji :D Koniec pierwszej klasy liceum i w ogóle :p
Także nie przedłużając - życzę wam udanych wakacji, dobrego wyboru szkoły (tych, co mają z tym problem) oraz sukcesów w dalszych latach szkolnych :D
Do napisania :***

6 komentarzy:

  1. Jszcze ich polubisz, Ruda �� A co do rozdziału, to liczyłam (zresztą jak zwykle, co już Cię na pewno nie dziwi ��) na jakieś kisski, lovki �� Długo każesz mi na to czekać! A ja cierpliwa nie jestem ���� Ale specjalnie dla Ciebie postaram się i nie będę naciskała���� Nie tak bardzo... ����

    OdpowiedzUsuń
  2. Polubić Clary? To chyba nierealne. Wczoraj skończyłam czytać ostatnią część DA (postanowiłam sobie, że to przeczytam i półtorej miesiąca męczyłam się z tą serią -.- najdłuższe trzy tysiące stron w moim życiu) i tak szczerze to niewiele jest postaci w tej książce, które są faktycznie okej. Ubóstwiam Sebastiana (lub Jonathana, jak kto woli) i Jordana. (Dlaczego zawsze umieraj najfajniejsze postaci? :'c) Jace (o Bóg wie jakim nazwisku, a nie chce mi się wszystkich czterech wypisywać, zgubiłam się w trzeciej części xD) jest fajny.
    Nawet mi o szkole nie przypominaj. Po wakacjach pierwsza klasa dwujęzyczny mat-fiz :o Obym się dostała. I jeszcze te wczorajsze wyniki z egzaminów (100% Z MATMY! CIESZĘ SIĘ JAK JAKAŚ IDIOTKA xD)
    Rozdział mega słodki. Alice i Jacob ^^ Van naprawdę musi być ślepa. Mi się tylko zdaje, czy Eric z rozdziału na rozdział staje się coraz słodszy, cudowniejszy etc? Gdzie są tacy faceci w prawdziwym życiu?
    Van i Eric są mega uroczy już teraz, więc boję się co się stanie, gdy (możliwe, że) zostaną parą *.*
    Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za dedyk <3
    Kate

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja już kończę gimnazjum i czeka mnie liceum, a trochę (dobra nie trochę) boję się iść do nowej szkoły. Jednak gimnazjum kończę z najwyższą średnią w szkole, więc jest dobrze. :)

    Cudowny rozdział!
    Gratuluję Alice i Jacobowi. Fajnie, że się zaręczyli. Jednak i tak Eric dla mnie pozostanie najbardziej intrygującą postacią tego bloga.
    Czekam na next. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam kończę gimnazjum i trochę mi szkoda, bo po czwartkowym komersie zauważyłam jak bardzo będzie mi niektórych osób brakować. Te wszystkie tańce, śmiech i ludzie z klasy przelewają mi się w głowie cały czas.

    Fajny rozdział :D
    Pozdrawiam :>

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się z zaręczyn Alice i Jacoba. Pasują do siebie.
    Czekam na next!
    Pozdrawiam! :*

    Zapraszam do mnie:
    http://nadziejana.blogspot.com/
    http://miloscniewybieraraura.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaręczyny Alice i Jackoba o matko :) To się zapowiada ciekawie ;)
    Czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń