Ludzie sami siebie niszczą, sami dobijają się wewnętrznie. Owszem, czasem ktoś może nam przypomnieć o jakimś wydarzeniu i to rozbudza w nas tęsknotę i ból, ale najczęściej sami sobie to robimy.
Ja o moich bliznach na psychice potrafiłam rozmyślać godzinami, gdy tylko spojrzałam w lustro. To było jak rozdrapywanie ran, patrzenie, jak ulatuje krew, czekanie na strupa i po raz kolejny rozdrapywanie ran. Ten niekończący się proces był tak bardzo bolesny, że czasem sama zastanawiałam się, czemu to robię.
A potem w głowie wyświetlały mi się słowa ,,By nie zapomnieć". Nigdy nie chciałam pamiętać o tym, co się stało i w gruncie rzeczy w jakimś sensie tak było. Ale z drugiej strony nie chciałam całkiem zapomnieć, bo to pozwalało mi kształtować nową osobowość, jaką niejako założyłam na siebie.
Co jednak, gdy od trzech lat robisz ciągle to samo, popadasz w rutynę i męczysz się sam ze sobą? Odpowiedzią na to pytanie był Eric Black - szukasz kogoś, kto dostarczy Ci nowości, bo rutynowość Cię wykańcza. Black pozwalał mi żyć, na nowo poczuć coś, czego nie czułam od dawna. Ale jednocześnie strach przed nieznanym, kolejnym zranieniem oraz oczywiście przed samą sobą doprowadzał mnie do porządku i starał trzymać w ryzach.
Była niedziela. Poprzedniego dnia Eric i ja nic nie robiliśmy, a w sumie nawet nie widzieliśmy się. Uczyłam się więc w akademiku.
Mimo, że była dość osobliwa pora roku, temperatura stale była wysoka, co umożliwiało mi pójście na plaże. Znałam mój własny, cichy zakątek, na który zachodziłam każdej niedzieli. Kiedyś pomiędzy dwiema palmami zamontowałam tam hamak i od tamtej pory spędzałam tam czas, czytając książki. Była to moja osobnia. Gdy kończyłam czytać jakąś powieść, po prostu wskakiwałam do wody, ciesząc się ostatnimi promieniami słonecznymi, nim zaszły z powrotem w głąb oceanu.
Po raz kolejny rozłożyłam się na hamaku i dałam upust swoim nerwom w moim małym zaciszu, moim azylu.
,,Co porabiasz?"
Tej treści wiadomość przerwała mój odpoczynek. Nadawca był oczywisty. Tylko Black potrafił zacząć wiadomość bez żadnego ,,hej, co słychać".
,,Rozkoszuję się ostatnimi godzinami bez Ciebie"
Kliknęłam wyślij, zadowolona z mojej wypowiedzi. Nie była ostra, nie była urażająca. No może była, ale kogo to obchodziło?
,,Auć. Zabolało. Co polecasz na złamane serce?"
Uśmiechnęłam się, gdy przeczytałam treść wiadomości.
,,Kiedy nic nie pomaga, polecam obżerać się słodyczami"
To przynajmniej był mój sposób na troski i problemy. Grunt to szybki metabolizm! Kogo ja oszukuję... Rano musiałam po prostu wszystko zrzucić po 40-minutowym biegu.
,,Co najbardziej lubisz?"
Domyśliłam się, że pyta o słodycze. Bez namysłu odpisałam:
,,Wszystko, co ma związek z karmelem"
,,Dobry wybór, Darkness"
Na tę wiadomość nie odpisałam, a i on nie wznowił próby nawiązania kontaktu. Odłożyłam książkę i zaczęłam rozkoszować się w zaciszu.
***
Wracałam do akademika spokojną alejką. Wiatr powoli dawał o sobie znać, mierzwiąc mi włosy i głuchym echem odbijając mi się od uszu. Jedynym śladem po słońcu, którego już nie było widać, zostało kolorowe niebo, w odcieniach pomarańczu i żółci. Gdzieniegdzie widziałam lazuryt tak piękny, że zapierało dech w piersiach. Kochałam obserwować niebo. Kochałam widzieć chmury. Zmienność, kolory, to przypominało mi o życiu. Dla małych rzeczy warto żyć.
Kiedy tylko weszłam do pomieszczenia mojej kawalerki zauważyłam, że coś jest nie tak. Może i nie jestem jakoś nad zbyt pedantyczna, ale dokładnie pamiętałam, że zaścieliłam łóżko, kiedy wychodziłam.
- Głodna? - usłyszałam przy swoim uchu. Ten bałagan i obecność Blacka wytłumaczyć można było w sposób bardzo łatwy. Część mnie spodziewała się go tu zastać widząc ten bałagan, ale mimo to serce mi podskoczyło, a wraz z nim moje ciało. Ze strachu oczywiście.
- Nie nachodź mnie w moim własnym domu - zaczęłam ciężko oddychać.
- Złamałaś moje biedne serduszko. Chciałem rekompensaty - powiedział, teatralnym gestem chwytając się za pierś, by udać ból serca.
- Kupiłeś karmelki? - spytałam patrząc na blat kuchenny, a na nim przeróżne smakołyki z karmelem i toffi.
- Mówiłaś, że kochasz karmel.
- Normalnie Cię uduszę - powiedziałam z westchnieniem. Eric zbladł. Podszedł bliżej i nie pewnie spytał:
- Nie podoba Ci się?
Zaczęłam się panicznie śmiać. Czy to mi się nie podobało? Absurd! Nikt nigdy nie dzielił się ze mną jedzeniem ani nie kupował mi jedzenia. A podobno tym można kupić serce kobiety. Cóż, Eric kupił przynajmniej mój żołądek.
- Przez Ciebie przytyję! - zaśmiałam się, ale od razu rzuciłam na karmelki z nadzieniem czekoladowym.
- Więc podoba Ci się? - spytał.
Pokiwałam twierdząco głową.
- Teraz wiem, że żałowałabym, gdybyś nie przyszedł.
Uniósł wysoko brwi w geście zaskoczenia. Nie mogłam jednak stwierdzić, czy jest szczęśliwy z powodu słów, jakie wypowiedziałam.
- Żartujesz? - spytał krzyżując dłonie na piersiach. Zaskoczona, z buzią wypchaną po brzegi karmelkami spytałam:
- Nie? A czemu?
- Cieszysz się, że tu jestem, tylko dlatego, że przyniosłem słodycze?
Nie mogłam opanować uśmiechu, który wdarł się na moje usta i po chwili wykrzywił je od ucha do ucha.
- Tak Eric. Warto mieć takich przyjaciół, jak Ty.
Uniósł wysoko brwi w geście zaskoczenia. Nie mogłam jednak stwierdzić, czy jest szczęśliwy z powodu słów, jakie wypowiedziałam.
- Żartujesz? - spytał krzyżując dłonie na piersiach. Zaskoczona, z buzią wypchaną po brzegi karmelkami spytałam:
- Nie? A czemu?
- Cieszysz się, że tu jestem, tylko dlatego, że przyniosłem słodycze?
Nie mogłam opanować uśmiechu, który wdarł się na moje usta i po chwili wykrzywił je od ucha do ucha.
- Tak Eric. Warto mieć takich przyjaciół, jak Ty.
***
Witajcie kochani!
Dziękuję każdej osobie, która skomentowała poprzedni rozdział oraz nowym obserwatorom za przybycie!
Kolejny rozdział już za nami :) Mam nadzieję, że wam się podoba ;)
Zostawcie po sobie jakiś ślad :D
Do napisania!
Witaj Ami.
OdpowiedzUsuńTak bardzo chce mi się spać, ale dodałaś rozdział, więc wytrwam i przeczytam.
I jest warto <3
Świetne cudeńko.
Mało kreatywny komentarz, ale wstałam dziś o 5, więc no..ten..
Dobranoc <3
Buziaczki <3
Widze, że znajomość Van z Ericem coraz bardziej się rozwija:> Co mnie zdziwiło to, to że Eric kupił te słodkości dla siebie i Van :) Coś pewnie szykuje i ciekawe co Eric na to ostatnie zdanie Van :)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze świetny <3
Czekam na nexta!
Pozdrawiam :*
Twoja Czekoladka ♥
♥
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńKońcówka boska. <3
Widzę, że relacja Erica i Van jest coraz lepsza. Oby tak dalej. :)
Czekam na next. :*
<3 <3 <3
OdpowiedzUsuńOpis Erica tak bardzo przypomina mi Edwarda ^^ chyba wiadomo o jakiego Edwarda mi chodzi, a ja jestem osobą, która bardzo lubi te postać ^^ OMG zajarałam się normalnie :D
OdpowiedzUsuńno ale do tematu (ostatnio ciężko mi się skupić >.<)
Rozdział sam w sobie jest świetny, czyta się go lekkko, a najbardziej wciągające są te opisy na początku. Czuję się jakbym czytała wspaniałą książkę, gdzie z każdą kolejną kartką pragnę więcej i więcej, zagłębiając się w myśli bohaterów.
Zaskarżyć się mogę tylko i wyłącznie na długość rozdziałów! Jak już się wciągnę to ty urywasz w najciekawszym momencie bestio!
I see what you did there!
Eric wydaje się być zafascynowany Ness, skoro po za nią z nikim nie utrzymuje głębszych kontaktów. I te karmelki *.* Ahh karmelki...
Ja bym tutaj wstawiła coś 'fantastycznego', trochę magii, ale to tylko przez moją chorą fascynację istotami nadprzyrodzonymi >.<
W każdym razie twoje opowiadanie bardzo wciąga, aż żałuję, że ja nie mam tak ciekawego życia jak główne bohaterki twoich opowieści. Ehh, nudne życie śmiertelnika.
Czekam na rozdział numeeeeer 6! I jestem niezmiernie ciekawa co ciekawego się w nim znajdzie.
"Znowu to robisz"
"Co?"
"Znowu mącisz mi w głowie"
-Jezu Patrycja ogarnij się z tym Zmierzchem-
-Właśnie uświadomiłam sobie, że napisałam swoje imię, a nie nick, ale błędów przeszłości nie da się wymazać >.<-
Kończe dziś bo nie ogarniam rzeczywistości, mam ochotę pisać ale nie wiem co i mam kryzys egzystencjalny...
Ale ciiii...
Tutaj twój rozdział pełni główną rolę!
Życzę Ci mnóstwo weny! W tych czasach jest ona bardzo cenna!
Nie przestawaj czerpać przyjemności ze swojej pasji!
~~invisible~~