piątek, 6 maja 2016

Rozdział 08

Przyjaciel. Kogo można nazwać taką osobą?
Ja z pewnością tym mianem mogłam określić Alice. Gdy miałam doła - ona mnie z niego wyciągała. Nie przeszkadzały jej moje chwile załamania, napady lękowe czy sporadyczny płacz. Widziała mnie w najgorszym stanie, w najbardziej psychicznym nastroju czy w najgorszym humorze, ale mimo to, postanowiła zostać ze mną.
Jednak czy przyjaciele to tylko same plusy? Oczywiście, że nie. Wtedy istniały by tylko doskonałe przyjaźnie, a jak wiemy, ludzie są niedoskonali, więc nasze przyjaźnie do idealnych nie należą.
Alice wiedziała doskonale, kiedy narobić mi siary. To była jej główna alternatywa, a czasem miałam wrażenie, że cel życiowy.
Szczególnie przy osobach, na jakich mi zależało.
Tak więc dla jasności - wymowna mina Alice nie tylko mnie rzuciła się w oczy. Mój nowy kolega (a może już nawet przyjaciel, bo w końcu nie codziennie ktoś daje mi karmelki) również zauważył jej wyraz twarzy. Kiedy go spostrzegł przeniósł rozbawione spojrzenie na mnie i uniósł wysoko brwi.
Zrobiłam grymas na twarz, ku jego całkowitemu rozbawieniu, po czym we czwórkę weszliśmy na salę gimnastyczną.
***
- Dlaczego zawsze siadasz z tamtymi chłopakami? 
To pytanie wyszło z ust bardzo nietaktownej Alice, kiedy tylko mieliśmy długą przerwę. Cała czerwona mocno uderzyłam ją pod stołem w kostkę, a ta zrobiła minę niewiniątka i niejako zapytała ,,Ale co ja takiego powiedziałam?". Eric przeniósł na nią swoje zielone tęczówki, po czym wziął łyka swojego napoju. Uśmiechnął się do niej, po czym dodał:
- To moi kuzyni.
- Nigdy z nimi nie rozmawiasz - zauważył Jacob. Widzę, że nietaktu uczy się od swojej dziewczyny.
- Wolimy obserwować.
Spojrzałam na bruneta, kiedy wypowiedział te słowa, o dziwo patrząc wprost na mnie. Zabrzmiało to... Tajemniczo, ale i dziwnie zarazem. Co mogli obserwować? 
Uśmiech nie schodził mu z twarzy, tym bardziej, kiedy zadałam kolejne pytanie:
- Więc to jakieś wasze hobby, tak? Obserwować wszystkich na stołówce, by później mieć o czym gadać?
Eric zaśmiał się ponownie i pokiwał z niedowierzaniem głową. Myślałam, że nie odpowie na to pytanie, ale on najwyraźniej świetnie się bawił, kiedy dawał zdawkowe odpowiedzi.
- Nie wszystkich. Tylko niektórych.
Chciałam wypalić z pytaniem ,,Kto dokładnie jest na liście osób, o jakich mówisz?", ale powstrzymałam się, nie chcąc robić z siebie drugiej Alice. Musiałam uznać, że niestety ta odpowiedź powinna mi wystarczyć, a ja przegrałam. On nic nie powie. 
- Jak tam idzie wasz esej? - Jacoba nie można było nie lubić. Potrafił zawsze wyratować mnie z jakiejś sytuacji (nie licząc tego, że również sam mnie czasem w nie wpakowywał, ale pomińmy ten szczegół) i trafnie zmienić temat. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością, ale nim zdążyłam otworzyć usta, Eric wyprzedził mnie i dodał:
- Ness jest skłonna do współpracy.
Spojrzałam w jego kierunku, krzyżując dłonie na piersiach i mrużąc oczy. Tak chce się bawić?
- Eric też jakoś znajduje czas.
Jego krzywy uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył. Również skrzyżował dłonie na piersiach. 
Siedzieliśmy na przeciw siebie, starając się nawzajem rozszyfrować. Musiało to wyglądać komicznie. 
- Oj Nessie... Cudem mnie ujmujesz w grafiku.
Słyszałam szept (bardzo głośny szept) Alice w kierunku Jacoba i jej ekscytację, kiedy powiedziała:
- Słyszałeś! Słyszałeś jak ją nazwał? Nessie! Jak słodko...
Przewróciłam oczyma, a Eric ukazał szereg swoich zębów. Wiedział, że nienawidziłam tego przezwiska. 
- Sam mi układasz grafik, Black.
Kiedy myślałam, że wygrałam tę bitwę słowną, Eric po raz kolejny mnie zaskoczył, mówiąc jakby szeptem:
- Bo mi na to pozwalasz, Darkness.
Czego w tymże dniu się nauczyłam?
a) z Erickiem Blackiem nie wygrasz, choćbyś chciała.
b) Eric jest tajemniczy i strasznie intrygujący i zawsze wie, co powiedzieć.
c) podczas wymiany kilku zdań zdążył użyć trzech moich przezwisk.
Westchnęłam głośno i mruknęłam coś niezrozumiale pod nosem, na co cała moja paczka się zaśmiała. Czułam, że Eric zagości tu na dłużej, że zostanie naszą częścią.
Mimowolnie spojrzałam na stolik, przy jakim zawsze siedział. Z nutą przerażenia spostrzegłam, że kuzyni Blacka wcale nie byli zadowoleni z faktu, że był razem z nami i bacznie nas obserwowali. Pytanie brzmi: Dlaczego?
***
- Zagrajmy w 20 pytań - zaproponowałam, gdy właśnie Eric odprowadzał mnie po kinie do domu.
Cała nasza paczka pożegnała się tuż po zjedzeniu prowizorycznego posiłku w zacnej firmie typu ,,Mc-Donald", po czym moi kochani przyjaciele stwierdzili, że są zbędni i zostawiają mnie pod opieką ,,naszego przyjaciela". Tak. Nawet już zaprzyjaźnili się z Erickiem!
- Aż tak bardzo chcesz mnie poznać? - spytał ze swoim cwanym uśmieszkiem.
- Pff. Chciałbyś - prychnęłam, ale w głębi siebie wiedziałam, że Eric się nie myli. Im dłużej spędzałam czas w jego towarzystwie tym bardziej chciałam go poznać. Ciekawiło mnie kilka rzeczy.
- Skoro tak bardzo Ci zależy, o czym jestem święcie przekonany, to możemy zacząć.
Mimo, że nie pokazałam tego po sobie, to byłam niesamowicie szczęśliwa, a od środka skakałam jak małe dziecko, które dostało ulubiony przysmak.
- Więc... - już miałam mówić, gdy brunet wszedł mi w słowo i zatkał swoją dłonią moje usta. Spojrzałam na niego mrużąc brwi.
- Ale ja zaczynam - uśmiechnął się szeroko. Przewróciłam oczyma, a on zabrał swoją dłoń. Szliśmy ramię w ramię, przez chwilkę w ciszy. Zaczęłam intensywnie myśleć, o co może zapytać. Ale Eric jest nieszablonowy, nieprzewidywalny.
- Gdybyś miała możliwość w tym momencie wyjechać w jedno, dowolne miejsce, jakie byś wybrała?
- Liczyłam bardziej na ,,Twój ulubiony kolor".
Eric zaśmiał się cicho, ale nie skomentował tego. Cierpliwie czekał na moją odpowiedź. Cierpliwość to cecha, jakiej powinnam się od niego uczyć.
- Toskania.
Spojrzał na mnie, gdy tylko podałam tę odpowiedź.
- Dlaczego akurat tam? - spytał dociekliwie.
- Już wykorzystałeś jedno pytanie. Teraz moja kolej - uśmiechnęłam się szeroko, na co wzruszył ramionami.
- Czy osoby siedzące przy Twoim byłym stoliku to serio Twoi kuzyni? - spytałam. Eric spojrzał na mnie zaciekawiony.
- Byłym stoliku? - spytał rozbawiony.
- No... Rozumiem, że skoro zostałeś ochrzczony mianem naszego nowego przyjaciela, to takowym zostaniesz i dołączysz do paczki - powiedziałam starając się brzmieć jak najbardziej przekonująco. Nie drążył, na szczęście.
- W takim razie oficjalnie jestem członkiem waszej paczki - uśmiechnął się w perlistym uśmiechu, którym zazwyczaj mnie obdarza, po czym dodał:
- Moja kolej.
- Wydaje mi się, że nie odpowiedziałeś na moje pytanie - sprytnie zauważyłam.
- No tak. Tak naprawdę, to nie moi kuzyni.
- Więc czemu skłamałeś?
Eric zatrzymał się, więc i ja zrobiłam to samo. Spojrzał mi w oczy przenikliwym spojrzeniem, jakiego nie udało mi się rozszyfrować. Po chwili lekko się nachylił i wykrzywił wargi, a oczy lekko przymrużył. Spojrzałam na niego pytająco, gdy on po prostu powiedział:
- Teraz moja kolej, Darkness.
***
Witajcie moi mili! Rozkręcamy się z fabułą :p
Postaram się pisać troszkę dłuższe rozdziały, póki jeszcze mam trochę czasu. Zapewne w wakacje, o ile nie będę zajęta, rozdziały będą częstsze.
Nie mam niestety teraz zbyt wiele czasu, by odpowiedzieć na wasze komentarze, więc dodam tylko, że bardzo mnie zmotywowały, za co jestem wam, każdemu z osobna, wdzięczna. 
Dziękuję wam wszystkim.
Do napisania!

niedziela, 1 maja 2016

Rozdział 07

,,Jednak mogę dziś wpaść".
Dochodziła niemalże 22:00, kiedy dostałam tego sms-a od oczywiście mojego kumpla od eseju.
,,Obawiam się, że jest za późno, by dziś cokolwiek robić".
Byłam padnięta. Nie miałam zamiaru tego dnia robić nic, oprócz włożenia słuchawek do uszu i rozkoszowania się pojedynczymi liniami muzycznymi, które w połączeniu tworzyły ulubione dźwięki moich piosenek. Kochałam rozkoszować się każdą nutą, jaka docierała do moich uszu.
,,Dasz radę jutro po szkole?".
Dziwne było, że Eric w ogóle pytał mnie, czy mam czas. Zazwyczaj sam wolał się nim rządzić. Uśmiechnęłam się delikatnie, ale niestety zdałam sobie sprawę, że następnego dnia to ja nie mogę nic robić. Westchnęłam i odpisałam:
,,Jutro ja, Alice i Jacob wychodzimy do kina".
Zastanowiłam się chwilkę, po czym dodałam, wiedząc oczywiście, że będę żałować tego, co napisałam:
,,Może pójdziesz z nami?".
Kiedy przez kolejne pięć minut nie dostałam żadnej wiadomości poczułam się po prostu głupio. Może odebrał to jako jakieś... Inne intencje? Może wcale nie miał ochoty? A co jak mnie wyśmieje? I przede wszystkim: dlaczego ja się przejmuję?
,,Nie chcę przeszkadzać".
Odetchnęłam z ulgą, kiedy odczytałam tę wiadomość. Uśmiechnęłam się pod nosem i z niedowierzaniem pokręciłam głową. Eric Black był nie pewny siebie? Toż to absurd.
,,Nie będziesz. Ucieszą się".
,,Więc nawet nic nie wiedzą?".
Kiedy dostałam tę odpowiedź zrobiło mi się rzeczywiście troszkę głupio. A co jak Alice i Jacob nie będą chcieli z nim gadać?
,,Ucieszą. Się".
Kliknęłam ,,wyślij" i uśmiechnęłam się. Po chwili dostałam ostatnią tego dnia wiadomość:
,,:)".
Więc odebrałam ją, jako zgodę. Miałam przynajmniej nadzieję, że to właśnie oznacza ta treść.
Po chwili włożyłam do uszu słuchawki i usłyszałam, jak rozbrzmiewają się pierwsze dźwięki akustycznej wersji ,,Give Me a Sign" zespołu Breaking Benjamin. Zasnęłam z uśmiechem na ustach. I tym razem nie spowodowała tego muzyka.
***
- Więc Eric Black zgodził się zostawić swoją paczkę i razem z nami wyjść do kina? - spytała z niedowierzaniem moja przyjaciółka, w czym zawtórował jej chłopak.
- To znaczy... Wysłał buźkę... Ale tak, raczej się zgodził.
Jacob podrapał się po blond czuprynie, a po chwili zaśmiał się pod nosem. Spojrzał na mnie i pokręcił głową, dodając:
- Aż mi się wierzyć nie chce.
- Mnie też - westchnęłam. Na szczęście nie usłyszeli mnie, z czego bardzo byłam zadowolona. 
Szliśmy akurat na wuef. Poprzedniego dnia dowiedzieliśmy się, że zajęcia z wuefu będziemy mieć razem, dlatego byłam naprawdę zadowolona.
Gdy szliśmy w stronę hali gimnastycznej spotkaliśmy Erica. Zauważyłam go (w przeciwieństwie do innych) już z odległości kilkunastu metrów.
Rozpoznałam ten krzywy uśmieszek, przymrużone oczy, które dodawały mu atrakcyjności. Te zielone tęczówki, które były w kolorze tak pięknego szmaragdu, że wydawały się aż nienaturalne.
Czarne, zmierzwione włosy, dołeczki w policzkach...
Tak. Eric zdecydowanie był najatrakcyjniejszym z moich przyjaciół. Nie, żeby miało to jakiekolwiek znaczenie, ale jak porównywało się go na tle innych można było dostrzec, że jest aż zbyt perfekcyjny. 
Zbliżył się do nas pewnym siebie krokiem i przywitał mnie swoim standardowym powitaniem:
- Witaj, Darkness.
Alice zrobiła ciche ,,awwww" i miałam wrażenie, że zaraz:
a) roklei się
b) rozmarzy z wrażenia
c) szturchnie mnie w ramię i zrobi ,,brewki"
Czy przewidziałam, że zrobi wszystkie te rzeczy? Tak. Bo właśnie to zrobiła.
- Hej, Eric - zaczął Jacob - Słyszałem, że dziś wybierasz się z nami.
Byłam bardzo wdzięczna Jacobowi, że zaczął rozmowę i sprawił, że Eric był mniej spięty. Brunet jednak zwrócił całą uwagę na mnie i spytał:
- Nie wiem, idę?
Uśmiechnęłam się szeroko, przewracając oczyma.
- Tak zrozumiałam Twoją wczorajszą wiadomość.
Tym razem spojrzenie jego zielonych tęczówek skupiło się na moim przyjacielu:
- W takim razie, tak. Wybieram się z wami.
Od środka po moim organizmie rozprzestrzeniło się wszechogarniające ciepło. Tak bardzo chciałam się szeroko uśmiechnąć, że policzki zaczęły mnie boleśnie piec, przez powstrzymywanie ich.
Zagryzłam mocno wargi od środka, po czym spuściłam głowę.
- A potem napiszemy esej - usłyszałam jeszcze ponad swoją głową. 
Spojrzałam w górę napotykając jego wzrok i prychnęłam:
- Dziś nie mam dla Ciebie czasu, Eric.
Kąciki jego ust uniosły się na tyle, że mogłam dostrzec jego uzębienie. Te przekrzywione wargi, które układały się w uśmiech, były bardzo zaraźliwe. Po chwili spojrzałam na moją przyjaciółkę, która po raz kolejny gestem brwi pokazała, że jest aż nad zbyt zadowolona.
I wtedy cały czar prysł.
***
Hej, Haj, Helloł!
Rozdział dedykuję nowej, kochanej czytelniczce: Kasi Turbańskiej. Twój komentarz podniósł mnie na duchu i naprawdę dodał mi motywacji ;)
Muszę Ci coś wyznać - też nigdy nie miałam zadatków na humanistę xD Również jestem ścisłowcem w liceum medyczno-politechnicznym (Bio-Chem pozdrawia! :D). Naprawdę dziękuję za całego serduszka za treść i patetyczność Twojej wypowiedzi.
Dziękuję każdemu czytelnikowi, za komentarz. Czekoladko - nie ważne, kiedy skomentujesz. Dla mnie liczy się, że w ogóle <3
Lauren, niestety, też mam takie wrażenie :/ Coraz więcej osób pisze na wattpadzie i to tam zaczyna się rozwijać. Dziękuję za link do piosenki ;)
Emi - mam nadzieję, że już niedługo dodasz coś na swoim blogu :D Jak byłam ostatnim razem, niestety go zawiesiłaś :/ Liczę więc na szybki powrót ;)
Aniu i Karlee - wam również dziękuję za komentarze <3
A teraz żegnam!
Do napisania! :*